Mrok Złotego Wieku Kroniki: Odkrycie Karczemne Opowieści
Mrok Złotego Wieku XXI Karczemne Opowieści

19 marca 2017

Stary koncept MZW - 3

"Historia nauczycielką życia"


         Zarządca zatrzymał się nieopodal komnaty Damaona, gdzie swoje miejsce miał pokój Veronici. Zza drzwi dobiegły go odgłosy kłótni. Rozejrzał się po korytarzu i upewniwszy się, że jest całkiem sam, przyłożył ucho do dębowej płyty.
– Nie może pan! Nie wolno! Przecież uczyłam się! – zbulwersował się dziewczęcy głosik.
– Nie potrafisz nawet najłatwiejszych rzeczy – wytknął jej męski tenor.
– Ale wszystko inne mam ocenione na wysoko! – krzyczała dziewczynka.
– Co nie zmienia faktu, że jesteś leniwa!

Adalbert, słuchając tej dość głośnej wymiany zdań, przypomniał sobie, jak za młodu uczęszczał na zajęcia do Uniwersytetu Yahaillos w stolicy królestwa Lenyi, Caranthas.
Poszedł tam za namową jego wujka Giedymina, który ukończył tę szkołę z wyróżnieniem i aż do śmierci pełnił rolę zarządcy królewskich włości. Uczył go tam pewien profesor, którego nazywano pociesznie "Mizerykordem". Charakteryzował się tym, że nigdy nie ocenił swoich uczniów wyżej jak średni w dość prostej skali - najniższy, niski, średni, wysoki, najwyższy. Adalbert dobrze go zapamiętał, w szczególności z dnia egzaminu. Jako młody, zaledwie dwudziestotrzyletni, chłopak po pięciu latach studiów czekał z przyjaciółmi na uniwersyteckim korytarzu, na ostatni egzamin kwalifikujący ich na zarządców. Z piędziesięcioosobowej grupy pozostało ich zaledwie siedmiu. Dwa krasnoludy z Nephadergu stolicy Tegochynu, Haran i Mirtan. Eleardivanin Palmaryn z Królestwa Rantsouyawii na dalekim zachodzie. Półelirka Tanarin z Kodanas miasta portowego na północy Lenyi, która była jego wielką miłością. Z ludzi ostali się tylko on Adalbert z Krasnysu w Lenyi, Gutberg z Cesarstwa Fallvgardu i Viviana z Królestwa Asmouryi.
 Siedzieli na przeciwko drzwi gabinetu Mizerykorda w szóstkę, ponieważ Palmaryn został już zawołany. Adalbert nerwowo skubał wystające nitki ze swoich spodni, gdy na jego dużą dłoń opadła znacznie mniejsza rączka. Odwrócił swoją na wewnętrzną część i zgiął, zamykając drobniutkie palce dziewczyny, która siedziała tuż obok. Spojrzał na nią. Tanarin pochodziła z mieszanej rodziny. Jej ojcem był słynny w całej Lenyi kupiec Miłorząb, zaś matką była elearsovia, czyli leśna, z Kniaziestwa Ayouyawii, o imieniu Ziylarin. Półelirczycy charakteryzowali się znacznie mniejszą budową ciała i cerą ciemniejszą niż elearska, ale jaśniejszą niż ludzka. Ich długie i spiczaste uszy, które cechowały elearczyków, były bardziej zaokrąglone, ale wciąż podłużne. Taka też była Tanarin. Drobniutka i niska. Miała proste, długie po biodra włosy o kasztanowym zabarwieniu, spod których wystawały zaokrąglone, podłużne uszy. Oczy miała duże i szmaragdowe. Zielone źrenice patrzyły się wtedy na młodą, wyraźnie nakreśloną twarz przyszłego zarządcy.
– Adalbercie? Nie musisz się martwić – spróbowała ukoić chłopca swoim melodyjnym, nieco dziecięcym głosikiem – Z nas wszystkich to ty masz największe szanse zdać.
Przyszły zarządca uśmiechnął się i oparł swoją głowę o Tanarin.
– Z tobą u boku, mogę nawet zastąpić wujka na dworze królewskim – zaśmiał się i ucałował półelirkę w blade czoło.
  Dziewczyna nie ukryła emocji, które Adalbert wyłapał i jeszcze bardziej się rozpromienił. Wtedy drzwi otworzyły się z hukiem. Palmaryn wyleciał przez nie jak wystrzelony z procy i padł na dywan rozłożony w korytarzu. Zaraz za nim w wejściu stanął, szeroki niczym szafa, Mizerykord.
– Ty nadęty Divku! Egoistyczna kanalio! Złaź mi z oczu, bym ci rzyci nie złoił! – rzucił obelgi takim tonem, że elearczyk nie odpowiedział – Bladysyn psia jego mać... Adalbert Majowsky! Do gabinetu!
 Czyn profesora mocno podłamał morale uczniów. Nawet nieustraszone krasnoludy skuliły się. Adalbert drżąc na całym ciele, podniósł się z krzesła i powoli ważąc każdy krok, zmierzał do pomieszczenia. Mizerykord stał nachylony nad drewnianym biurkiem. Cały pokój był wypełniony starociami. Dwie ściany zajmowały półki z książkami, a wolne przestrzenie zapełniono zwojami, mapami i rzeźbionymi figurami.
– Żwawiej człowieku! – machnął na niego ręką.
Profesor był szeroki w barach. Miał długie siwe włosy i równie długą brodę. Mimo, że wiek miał sędziwy, to jego zachowanie całkiem temu przeczyło, a jego twarz zdobiły nieznaczne zmarszczki. Adalbert ponaglony stanął przy profesorze.
– Przeklęty divianin. Wszyscy tacy sami. Myślą, że są od wszystkich lepsi. Egoistyczne gbury...Skąd jesteś? – spytał łagodniej.
– Z Krasnysu, profesorze – odparł nieśmiało.
– Ach tak...Krasne Miasto. Byłem tam jeszcze za chłystka. Ciekawy zamek mieli. Nadal brama jest taka wysunięta? – odwrócił się w stronę chłopca i oparł się plecami o biurko.
– Tak, ale wzmocniono ją o barbakan.
– Kto pełni rolę zarządcy?
– Sigismund Dzogalsky krewny odyna Saturnina – przedstawił Adalbert.
Profesor pokiwał głową bez większych emocji. Obszedł biurko i usiadł na krześle. Przejrzał papiery umieszczone przy srebrnej figurce orła.
– Widzę Adalbercie, że zaliczyłeś wszystkie przedmioty w stopniu najwyższym oprócz historii zarządzania, gdzie masz średnią. Co jest powodem tego stanu rzeczy? – tonem głosu domagał się odpowiedzi, mimo że ją znał.
W końcu to on nauczał tego przedmiotu.
– Ponieważ...To nie jest dla mnie przydatne – spróbował odpowiedzieć.
– Nie przydatne? A co dla ciebie jest przydatne? – zgromił wzrokiem chłopca.
Adalbert skierował spojrzenie na czerwony dywan.
– Opowiem ci krótką historyjkę. Był sobie chłop. Chłop podwyższył podatki. Powiesili chłopa. Jaki z tego morał?
– Żeby nie podwyższać podatków? – odpowiedział, nie podnosząc wzroki.
– Że chłopom nigdy nie dogodzisz. Znałem go. Mirmił z Czarnej Jarzębiny się zwał. Podwyższył podatek o zaledwie sześć talarów, a w zamian chłopi mogli za darmo wysłać swoje brzdące do szkoły. Ale na co chłopom szkoła jak wolą złoto chować. Wpadli z widłami do dworku, wywlekli chłopa i powiesili na gałęzi. Przyszedł właściciel z wojskiem i pół wsi sprzedano w niewolę. Jak tu prosperować bez siły roboczej? Dlatego musisz pamiętać błędy historii, aby ich nie powtórzyć.
Adalbert skinął głową. Słowa profesora miały sens.
– Co byś uczynił na miejscu Mirmiła? – spytał Mizerykord.
– Obniżył podatek, dzięki czemu mniej chłopów unikało by płacenia – odpowiedział natychmiastowo.
– Słusznie – przytaknął Profesor.
 Minęły trzy kwadranse, przy odpowiadaniu na zadane, przez Mizerykorda, pytania. Z każdym kolejnym słowem Adalbert bardziej się nakręcał. Odpowiadał o zastosowaniach nowych technologii w gospodarce, o planach na idealne miasto, wieś, a nawet pojedynczy dworek szlachecki. Profesor nie przerywał mu, a nawet wciągnął się w żywą rozmowę. Na korytarzu Tanarin dreptała w kółko po czerwonym dywanie. Z każdą chwilą coraz bardziej zdenerwowana przeciągającą się nieobecnością Adalberta. Wtedy drzwi otworzyły się i chłopak wyszedł dzierżąc w dłoni zwinięty papier. Dziewczyna wiedziała co to znaczy. Rzuciła się na szyję dobrze zbudowanego nowego zarządcy. Zaraz za nim stanął Mizerykord.
– Słonko, nie uduś najlepszego absolwenta uniwersytetu Jahaillos – rzekł uśmiechnięty Profesor.

 Ze wspomnień wytrąciły go krzyki. Zapukał i wszedł.
– Rozkazuję ci podnieść ocenę! – tupnęła nóżką ze łzami w oczach.
Nauczyciel drżał z nerwów.
– Nie jestem twoim poddanym! – eksplodował złością i zamachnął się.
Adalbert błyskawicznie zareagował, łapiąc go za ramię.
– Spokój! Nie podnoś ręki na szlachecką córkę – odwrócił się do dziewczynki, która już groziła karą ucięcia dłoni – Panienko, również powstrzymaj swoje emocje.
Nauczyciel opanował się i głęboko oddychając, usiadł na różowym łóżku.
– Czy ktoś mi wyjaśni, co tu się dzieje? – spytał zarządca.
– Księżna Veronica nie jest w stanie przyjąć do wiadomości, że to ja tu jestem nauczycielem i wymagam od niej przynajmniej pozornego zaangażowania – poskarżył się mężczyzna.
Dziewczynka zmarszczyła brwi, ale nie odezwała się.
– Jarosławie, zostaw nas samych – polecił Adalbert.
 Nauczyciel ze skwaszoną miną opuścił komnatę. Zarządca usiadł na łóżku i gestem bliżej poprosił dziewczynkę. Veronica usiadła obok starszego mężczyzny. Tym razem ubrana była w czerwoną długą sukienkę z opaską na biodrach, a zdobnicze paski na ramieniu miały niebieski kolor.
– Panienko, wiesz że takie zachowanie, nie jest godne księżniczki.
Dziewczynka schyliła pokornie głowę i przytaknęła. Wiedziała, że zachowała się poniżej godności. Odkąd tylko nauczyła się chodzić i mówić, wpajano jej zasady dobrych manier. Codziennie spędzała godzinę z księżną Ludmirą z Okołopola na lekcjach etykiety. Nie lubiła ich z powodu nadzwyczajnej perfekcji księżnej, która karciła ją, za każde odchylenie od normy, choćby o grubość włosa.
– Dlaczego panienka nie chce się uczyć historii? – zapytał Adalbert.
– Ona jest strasznie nudna, a Jarosław tylko mnie w tym utwierdza – przyznała dziewczynka.
– Rozumiem, że może panience się ona nie podobać, ale powinna panienka jednak poznać przynajmniej najważniejsze rzeczy. Tyrtinet az taner alet – powiedział stary zarządca.
– Tak, tak. Historia jest nauczycielką życia. Ale data 12 maja 1006 rok, mnie niczego nie nauczy – przekręciła oczami i zaplotła ręce na piersi.
 Podała datę, bardzo dobrze znaną w Ordynacji. To wtedy wojska generała Mściwoja i Odyna Gromisława Drugiego odniosły kosztowne zwycięstwo na przeprawie przez najdłuższą rzekę Lenyi, Visstulę. Krasne oddziały powstrzymały atak czarnych żołnierzy, czyli wojsk sąsiedniej ordynacji należącej do rodu Nemeańskich, na moście. Bitwa, choć zwycięska, przyniosła ogromne starty po obu stronach. Gromisław musiał się wycofać do wsi Rachów. Pomocy udzielili tamtejsi chłopi, którzy uzupełnili w niewielkim stopniu armię Vaddiskych. Doszło do kolejnej bitwy. Wojsko odyna osłonięte wiejską zabudową, broniło się dzielnie, dopóki Nemaci nie postanowili okrążyć wioski. Gromisław poraz kolejny dokonał odwrotu. Czarni splądrowali całą osadę, a potem zrównali ją z ziemią, mordując tych, którzy nie odeszli z Krasną Armią. Ostatnim elementem tej kilkudniowej kampanii wojennej był szturm na zamek Polanny, w którym władza nie przechodziła na najstarszego syna, a na najstarszą córkę. Wtedy władczynią fortecy i okolicznych pól była księżna Anna Siódma Roliska, która wsparła Gromisława. Siły Nemeańskich, przy poniesionych stratach, nie były w stanie utrzymać oblężenia. Generał Czarnych rozkazał szturm, który odbił się od solidnych murów zamku i musiał odłożyć plany zajęcia ordynacji na inny termin.
 – Mówisz panienko, że niczego to cię nie nauczy. Dlaczego akurat doszło do niej w maju, a nie w sieczniu, czy winniku? – spytał Adalbert. Dziewczynka zastanowiła się chwilę.
– Dlatego, że od maja do sierpnia prowadzi się wojny. Wtedy jest ciepło i dosyć sucho, a chłopi jeszcze mają zapasy żywności – wyjaśnił – A dlaczego bronili się w tak niebezpiecznym miejscu? – znów dał jej chwilę na myślenie, ale odpowiedzi nie uzyskał – Ponieważ tylko tam mogli zniwelować przewagę liczebną Nematów – dziewczynka pokiwała głową w zamyśleniu.
– Nie patrzyłam tak na to – przyznała – Niech będzie. Postaram się bardziej – zapewniła – Dziękuję – powiedziała i przytuliła się do starego zarządcy.
 Trwała tak chwilę, by zaraz wstać i podejść do szafy. Wyjęła z niej białą koronkową sukienkę. To był ten strój, w którym za kilka godzin przyniesie Damaonowi i Virce poduszeczkę z obrączkami. Zakręciła się, wprawiając w ruch falbanki.
– Niech panienka uważa, żeby nie przyćmić księżniczki Virci – rzekł z uśmiechem, podnosząc się z łóżka.
– Nie tylko ty tak mówisz – odwzajemniła uśmiech.
Odłożyła ubiór na swoje miejsce. Podeszła jeszcze do stolika, z którego zabrała kryształowy diadem i włożyła go na głowę.
– Piękny, prawda?
Zarządca przytaknął. Diadem wykonali elearsoviczycy z sąsiadującego z Lenyą, Kniaziestwa Ayouyawii. Elirczycy słynęli z tego, że ich wyroby zawsze wyróżniał kunszt i artystyczne wykonanie. Ten diadem również nie był inny. Białe kryształy perfekcyjnie dopasowano, do złotych splotów trzymających całą konstrukcję. Dziewczynka ostrożnie odłożyła ozdobę.
– Nie będę panience już zajmował czasu i pójdę załatwić resztę spraw. Jarosław ma przyjść, czy panience potrzebny odpoczynek?
– Niech przyjdzie. Może ten stary dziad wyjaśni mi resztę tych bezużytecznych dat. Dziękuję Adalbercie. Dobrze mieć takiego dorosłego przyjaciela – przytuliła go jeszcze na odchodne. Zarządca ukłonił się nisko i wyszedł.




4 komentarze:

  1. Cześć.

    Czegoś tu trochę nie rozumiem.

    W poprzednim rozdziale zarządca spotkał Veronicę. Porozmawiał z nią, et cetera. Poszedł na obchód, a potem wrócił do zamku, by pogadać z Damaonem.
    W tym rozdziale napisałeś, że pokój Veronici jest niedaleko pokoju Damaona. Po co więc był ten cały obchód, skoro wystarczyło zrobić parę kroków i pogadać z księciem? Po co w ogóle ją pytał, skoro komnata jej brata była tuż obok? I ile czasu minęło, że dziewczynka zdążyła się przebrać?
    W tym rozdziale dałeś dość sporo informacji o autorskim świecie. Dobrze jest poznać świat przedstawiony, mimo że naraz było ich ciut za dużo.
    W sumie dziewczynka dała się szybko przekonać o tym, że nauka historii jest słuszna.

    Pozdrawiam serdecznie,
    graf zer0.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zarządca musi dopilnować przygotowań, poszedł na obchód, aby spotkać sprzątaczki i dowiedzeć się jak porządki. Później kilka minut czekał na Damaona, a zanim dotarł na górne piętra też chwila minęła ( zmieniła się koncepcja zamku i rozmieszczenie korytarzy, z pałacowego, 3-piętrowego, na bardziej warowny, ze względu na przeszłość i przyszłość, więc zmiany muszę wprowadzić). Veronica musiała zmienić strój do walki na bardziej odpowiedni. A z pokoju księcia od razu poszedł do niej.

      Zaciekawiło ją to, ale czy będzie się uczyć, nie jest to jednoznaczne.

      Usuń
    2. Bardziej chodziło mi po co szedł na obchód, skoro mógł od razu załatwić sprawę z księciem, którego pokój był tak blisko. Z wykształcenia jestem logistykiem, dla mnie takie rzeczy są istotne. : P

      O, żeby bardziej uwydatnić to, że dziewczynka tamtego dnia ćwiczyła i dlatego musiała się przebrać, mógłbyś napisać, że była spocona, ubranie było mokre, et cetera. : )

      Usuń
    3. Właśnie tu jest problem, bo zamek zmienił całkowicie strukturę z trzypiętrowego pałacu, w wysoki, kilku piętrowy zamek warowny. Przy poprzednim ustawieniu korytarzy żadne pomieszczenie nie miało okien, co mi się nie podobał, a i sala tronowa na wyższym piętrze jakoś mi nie pasowała. Jak tylko do końca rozplanuję nowy układ pomieszczeń, to opiszę wszystko precyzyjniej. Dodatkowo zrobię go w programie do 3D, więc pojawi się nawet na obrazie, a i przyda mi się do nowego nagłówka.

      Doskonały pomysł z tym mokrym ubraniem. Powinienem przywiązać większą uwagę do szczegółów.
      Dzięki!

      Usuń