Mrok Złotego Wieku Kroniki: Odkrycie Karczemne Opowieści
Mrok Złotego Wieku XXI Karczemne Opowieści

25 stycznia 2017

Stary koncept MZW - 1

Kroniki Vaddiskych

Mrok Złotego Wieku

"Sprawy od kuchni"


Żelazna obręcz sprawująca funkcję klamki w dębowych drzwiach, uniosła się, otwierając drewnianą zaporę. W progu stanął mężczyzna po pięćdziesiątce z zaczesanymi do tyłu siwymi włosami do ramion. Ubrany był w czerwoną bawełnianą koszulę, granatową kamizelkę, takiego samego koloru pończochy i krótkie do kolan szkarłatne spodnie. Za obuwie służyły mu skórzane trzewiczki ze złotą spinką.
 Jego przybycie zwróciło uwagę obecnych w pomieszczeniu,
ale tylko na moment. Mężczyzna podszedł do kobiety siedzącej na taborecie i obierającej ziemniaki.
– Uszanowanie Ado – skłonił się nieznacznie – Gdzież mogę zastać twego męża? – spytał chowając dłonie za plecami.
– Tatko jest przy dużych piecach – wyręczyła ją w odpowiedzi mała dziewczynka, siedząca obok niej.
Mężczyzna podziękował i ruszył wzdłuż długiego pomieszczenia przedzielonego na pół stołami. Minął zastępy ubranych w białe fartuchy kucharzy, pilnujących i przygotowujących swoje potrawy. Cudem uniknął zderzenia z kuchcikiem obsługującym rożen, a już pojawił się następny, śpieszący się sługa.
– Uwaga! – krzyknął niemal prosto w twarz starszemu mężczyźnie, niosąc tacę z gotowym jedzeniem.
Zderzyli się ramionami. Kuchcik wykonał obrót i szczęśliwie zdołał odzyskać równowagę, nie gubiąc towaru z talerza.
– Przepraszam! – zawołał jeszcze, pośpiesznie opuszczając kuchnię.
Człowiek w czerwonej koszuli wzruszył ramionami i kontynuował marsz. Dotarł do końca, gdzie wznosiły się trzy pokaźne ceglane piece. Przy jednym z nich operował pulchny mężczyzna w białym fartuchu z czapką zakończoną czymś na podobieństwo chmury.
– Witaj Gustawie!  – powitał go przybyły.
Kucharz odwrócił się gwałtownie, przykładając palec do ust.
– Ciszej do kaduka! Ciasto opadnie! – szeptał krzykliwie – Och zarządca Adalbert! Chodź na bok – pokierował go za ramię – Co ciebie tu sprowadza? – spytał upewniwszy się, że nie zaszkodzą ciastu.
– Jak idą przygotowania?
– Jak po maśle. Przystawki już są na stole, desery czekają na drugie danie, a zupy tylko podgrzać – wyliczył na palcach wykonane rzeczy.
– To będzie udany ślub – stwierdził kiwając głową zarządca.
– Książę Damaen będzie wspaniałym dziedzicem Ordynancji, a księżna Virca już poczęła nowego dziedzica. Czeka nas złoty okres rodu Vaddiskych – Gustaw nie mógł się nacieszyć.
– Miejmy nadzieję, słyszałem sporo o panience Virce. Podobno z początku odrzuciła księcia, a i kłopoty w rodzinie ponoć ogromne były – ostudził entuzjazm Gustawa.
– Ale przecież wszystko uporządkowali, a i Damaen nie odpuścił, i przekonał ją do siebie – rozłożył ręce kucharz, dziwiąc się chłodnej postawie zarządcy – A i złoty dworek panny młodej ma piękny widok na jezioro.
– Nie przeczę, że będzie źle, po prostu rozważam wszystkie opcje – wyjaśnił Adalbert – Dobrze się gawędzi, ale mam jeszcze parę spraw na głowie – wyjął zwitek papieru z kieszeni kamizelki wraz z grafitowym ołówkiem.
Skreślił jeden punkt z listy.
– Powiedz mi jeszcze Gustawie, czy ten tort będzie taki płaski? – spytał chowając notatki do kieszonki.
Kucharz gwałtownie się obrócił i z soczystym przekleństwem cisnął łopatą w piec. Zarządca wycofał się na bezpieczną odległość i pożegnał mężczyznę.



Następny Rozdział

3 komentarze:

  1. Cześć.

    Pomysł, żeby mieć dwa opowiadania naraz nie jest zły. Sam robię podobnie, bo jak mówiłeś, zawsze jest co pisać i nie ma sytuacji, że stoi się w miejscu. Oby tylko nie było u Ciebie tak, że któregoś opowiadania nie skończysz. ; )

    Rozdział krótki, ale na to zawsze będę narzekał. Lubię długie książki, podobnie sprawa ma się w przypadku opowiadań. Po prostu fajnie jest mieć co czytać.

    Wprowadziłeś trochę zamieszania przy tym, że cudem uniknął zderzenia z tym od różna, a potem zderzył się z innym. Domyślam się, że to dwie różne osoby, ale nie ukrywam, że musiałem przeczytać dwa razy, by to zrozumieć. Trochę mało jasna sytuacja, przynajmniej moim zdaniem. Jakby było, że cudem uniknął zderzenia z jednym, ale z następnym nie miał już tyle szczęścia, to byłoby bardziej zrozumiałe. Oczywiście nie zmuszam do zmian, jeno mówię jak mi się to widzi.

    Trochę powtórzeń jest. Żeby tego uniknąć, przeczytaj tekst jeszcze raz po tygodniu lub dwóch, najlepiej na głos. Albo znajdź kogoś do sprawdzania. ; )

    Pewnie pisałeś na szybko, ale i tak boli. "Choć" to nie to samo, co "chodź".

    O fabule niewiele się wypowiem, bo i niewiele jej tutaj jest.

    Pozdrawiam serdecznie,
    graf zer0.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, trochę źle to opisałem. W myślach widzę więcej, niż opisuję, i jak widziałem kuchcika przy rożnie, którego ominął, to zaraz wpadł na niego ten drugi i jakoś za szybko to wyszło. W końcu ciężko kręcić rożnem i nieść tacę z potrawą :)

      Jak zmieniam po kilka razy treść, to takie literówki mi się zdarzają

      Fabuła rozpoczyna się powoli, ale dlatego, że początek to takie zapoznanie z postaciami i ze światem, który buduję od zera.

      Usuń
    2. Też mam taki problem. Cała sztuka w tym, żeby nauczyć się opisywać wszystko tak, jak to widzimy oczami wyobraźni. : ) A do tego trzeba pisać i pisać.

      Dlatego czytałem dwa razy ten fragment, żeby dobrze zrozumieć o co chodzi, bo coś mi nie pasowało.

      Powolne tempo w ogóle mi nie przeszkadza. Po prostu wolę się wypowiedzieć, kiedy będę już znał całość.

      Usuń